Na początku swojej “oświeconej drogi” z wysoką wrażliwością nie byłem do końca przekonany czy wspomniana nadwrażliwość w ogóle istnieje. Nie zrozum mnie źle, ale naczytałem się w życiu różnych głupot, gdzie ich lwia część obiecywała szybkie rozwiązanie moich wszystkich problemów życiowych poprzez zaserwowanie mi kilku soczystych zdań przepełnionych starożytną wiedzą prosto z psychologii rozwoju. Dlatego jeśli coś dziś przeczytam to odkładam to na półkę. Przez następny tydzień o tym myślę, a w kolejnym sprawdzam czy nowo zdobyta wiedza realizuje się w codziennym życiu. Jeśli dana dawka wiedzy przejdzie “swoisty test praktyczności” to zatrzymuję ją blisko przy sercu. Jeśli jednak okazuje się czystym stekiem bzdur to z równą starannością odkładam ją na półkę w kategorii “bullshit”. No bo o ilu kulturach, religiach, wierzeniach, ideologiach i wyznaniach w historii ludzkości (nawet tych stworzonych przez nieprzeciętnych starożytnych) można powiedzieć, że wyczerpująco i logicznie odpowiadają na zadawane przez nas odwieczne pytania? Duża część z nich przyciąga nas swoimi wyniosłymi wartościami, mądrymi frazesami i kuszącą wizją lepszego życia, lecz zagłębiając się szczegółowo w zasady każdej z nich z osobna, logicznie myślący człowiek skwituje je słowami “to się kupy nie trzyma”.